Była noc z 20 na 22 lutego 1943 roku. Porucznik Ryszard Nuszkiewicz „Powolny”, jeden z pięciu uczestników operacji lotniczej „File”, przygotowywał się do skoku.
W 1943 roku, po dwóch latach od rozpoczęcia operacji przerzutu cichociemnych z Wielkiej Brytanii do Polski, loty stały się już rutyną. Starty były minimalne. Od początku roku miał miejsce zaledwie jeden wypadek. Zginął skoczek, któremu nie otworzył się spadochron. Porucznik Nuszkiewicz wiedział, że po skoku i krótkiej aklimatyzacji przyjdzie mu działać na najtrudniejszym odcinku. Miał zostać przydzielony do sztabu Kedywu w Krakowie.
W dawnej stolicy Niemcy ulokowali większość urzędów Generalnego Gubernatorstwa. Nasycenie oddziałów policji i Gestapo było tu tak duże, że działalność konspiracyjna stawała się prawie niemożliwa. Z drugiej strony, to właśnie ci Niemcy, najwyżsi urzędnicy władz okupacyjnych, byli odpowiedzialni za terror i masowe egzekucje Polaków. I dlatego powinni być likwidowani. W lutym 1943 roku porucznik Nuszkiewicz zapewne nie przypuszczał, że weźmie udział w przygotowaniach do zamachu na jednego z najważniejszych – Wilhelma Koppe – wyższego dowódcę SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie. Koppe zastąpił na tym stanowisku Friedricha Krügera, aby jeszcze bardziej zaostrzyć kurs represji i prześladowań. Był bezpośrednim przedstawicielem Heinricha Himmlera i podlegał Hansowi Frankowi. Przejawiał ogromne zaangażowanie w realizację planów tworzenia wielkiej Rzeszy.
Już pod koniec 1943 roku Kierownictwo Walki Podziemnej wciągnęło Wilhelma Koppe na listę najważniejszych urzędników niemieckiego aparatu przeznaczonych do likwidacji. Komendant Okręgu Krakowskiego AK otrzymał rozkaz nakazujący natychmiastowe przygotowania do akcji. Dość szybko ustalono, że Koppe urzęduje w gmachu AGH przy Alei Mickiewicza. Mieszka zaś w apartamentach na Wawelu. Pomiędzy tymi punktami porusza się samochodem marki mercedes. Wydawało by się więc, że najskuteczniejszą formą ataku na SS-Obergruppenführera będzie zasadzka na trasie przejazdu. Jednak Koppe stosował różne warianty trasy. Poza tym w Krakowie, ze względu na bardzo utrudnione warunki konspiracji, zorganizowanie akcji z elementami walki ulicznej wiązało się z dużym ryzykiem. Przystąpiono zatem do opracowania niezwykle zuchwałego planu – ataku snajperskiego.
Wieżyczka kamienicy na rogu Bernardyńskiej i Smoczej
W jaki sposób wybrano miejsce akcji? Trafienie człowieka, siedzącego na tylnym siedzeniu pędzącego samochodu, nawet dla wytrawnego strzelca jest zadaniem niewykonalnym. Jedyną szansę dawało uchwycenie Koppego w momencie przejścia z rezydencji na Wawelu do samochodu. Wydawałoby się więc, że sprawa jest prosta. Jednak odległość od wyjścia z budynku zamkowego do podjeżdżającego samochodu wynosiła jedynie 5 metrów! Wprowadzenie snajpera na teren Wawelu było wykluczone. Postanowiono wykorzystać jedyne miejsce, z którego widać było podwórze z oczekującym samochodem – kamienicę u zbiegu ulic Bernardyńskiej i Smoczej. Miejsce planowanej akcji można obejrzeć w niezmienionym stanie także dzisiaj. Kamienica w samym narożniku posiada wieżyczkę. Wychodzą z niej małe, nieprzeszklone okienka, które górują nad drogą i wawelskim podwórzem. Odległość od wieżyczki do celu wynosi około 250 metrów. Dla dobrego snajpera – żaden dystans. Porucznik Ryszard Nuszkiewicz, bo jego właśnie wybrano jako wykonawcę, musiał w ośrodku Ringway pod Manchasterem przechodzić szkolenie strzeleckie. I z pewnością wykazywał w tym zakresie zdolności nieprzeciętne. W czasie przejścia Obergruppenführera Koppe do samochodu miał szansę na oddanie tylko jednego strzału i musiał to być strzał śmiertelny. Plan zakładał, że po oddaniu strzału Nuszkiewicz szybko zejdzie z wieżyczki, a następnie poprzez łączące się podwórka kamienic opuści miejsce akcji.
Jakiej broni miał użyć „Powolny” w zamachu? Najprawdopodobniej w grę wchodził angielski Lee- Enfield No.4 Mk. IT. Był to karabin bardzo udany. Przy strzale na odległość 200 metrów skupienie strzałów nie było większe niż 6 cm. Dla strzelca z Lee – Enfieldem trafienie celu, którym był człowiek z odległości 400, a nawet 500 metrów nie było żadnym niezwykłym wyczynem. Niewykluczone, że porucznik Nuszkiewicz w ramach kursu dla cichociemnych przechodził szkolenie strzeleckie na takim właśnie karabinie. W grę mógł wchodzić także niemiecki Karabiner 98k z czterokrotnym celownikiem optycznym. Broń prosta i niezawodna, lecz na dystansie powyżej 150 metrów ustępował Enfieldowi ze względu na większy rozrzut pionowy.
Nie dowiemy się, jak bardzo zaawansowane były przygotowania do zamachu na Koppego. Z początkiem 1944 roku z Komendy Głównej AK przyszła decyzja o rezygnacji z przeprowadzenia go w formie ataku snajpera. Prawdopodobnie odstąpiono od planu z kilku przyczyn. Przede wszystkim organizatorzy mieli świadomość tego, że Niemcy ustalając kąt trafienia i tor lotu pocisku ustalą skąd padł strzał. Efektem tego byłaby z całą pewnością pacyfikacja mieszkańców kamienicy na rogu Bernardyńskiej i Smoczej. Całkiem prawdopodobne jest, że represje spadłyby także na innych mieszkańców z okolic Wawelu. Z drugiej strony przeprowadzenie akcji utrudniła sytuacja w Okręgu Krakowskim AK. Od drugiej połowy 1943 roku podziemie w Krakowie wstrząsane było co chwila kolejnymi wpadkami i aresztowaniami. Między innymi na przełomie roku rozbiciu na skutek zdrady uległ pluton „Alicja”, którego dowódcą był porucznik Nuszkiewicz. „Powolny” musiał zająć się teraz ratowaniem żołnierzy, którzy uniknęli aresztowań i śmierci.
Nie znaczy to, że Komenda Główna AK zapomniała o Wilhelmie Koppe. Ciągle figurował on na wysokim miejscu na liście akcji „Główki” – urzędników Rzeszy przeznaczonych do likwidacji. Zdano sobie sprawę, że akcji ulicznej, nawet w nasyconym agentami Gestapo Krakowie, nie da się uniknąć. Porucznik Ryszard Nuszkiewicz musiał ustąpić miejsca harcerzom z batalionu „Parasol”.
Informacje zaczerpnąłem m.in. z książki Piotra Stachiewicza „Parasol”.